wtorek, 26 marca 2013

Kultura/ Hobby: Beatbox - wywiad

 Dziś coś z serii hobby - czyli o beatboxie. Jeśli chcecie dowiedzieć się, na czym to polega - przeczytajcie tą notkę. Piszę ją, nie po to, by nauczyć kogoś techniki beatboxu, a raczej po to, by pokazać, że pasja jest ważnym elementem naszego życia. Jeśli jeszcze nie odnaleźliście w sobie talentu, jeśli nie macie hobby - może do czegoś Was to zainspiruje?

"Beatbox - forma rytmicznego tworzenia dźwięków – np. perkusji, linii basowej, głosów zwierząt, scratchy za pomocą narządów mowy – ust, języka, krtani, gardła czy przepony. Technika, przez niektórych określana jako hip-hopowy odwrót od maszyn poprzez naśladowanie głosem rytmów i dźwięków paradoksalnie inspirowana jest estetyką maszynistyczną."


Kilka miesięcy temu miałam okazję porozmawiać z Karolem "Gizmo" Giżewskim, beatboxerem z zespołu Me Myself &I. Kiedy posłuchałam tego, co robi na scenie, bardzo mnie zaciekawił ten styl. Może dlatego, że sama jestem związana z muzyką? W każdym razie, zainteresowałam się tym, jak powstają tego typu dźwięki. Karol chętnie opowiedział mi o swoich początkach z beatboxem i o pracy w zespole. Przekonał mnie, że jeśli wierzy się w siebie i swoje umiejętności, można zdziałać bardzo wiele. Dzięki pracy nad sobą, można zajść daleko - można spełniać swoje marzenia. Poniżej - rozmowa z Karolem.


1. Pamiętasz swój pierwszy występ z Me Myself & I?

Oczywiście, że tak. Koncert miał miejsce w pubie „Baroque” w Krakowie. Mimo, że był to mój setny raz na scenie to jednak po raz pierwszy z tak profesjonalnym zespołem. Różne stany emocjonalne począwszy od zdenerwowania po euforię spowodowały, że zapamiętałem ten dzień bardzo dobrze. Pamiętam też, że przy niektórych utworach dużo się myliłem i otwarcie się przyznaję, że nie należał on do najlepszych koncertów. Uświadomiłem sobie wtedy , że czeka mnie jeszcze sporo pracy i że oprócz techniki bardzo ważna w tym przypadku jest sceniczność.

2. Trudno było zaaklimatyzować w zespole?

Trudno nie, ale ten proces przyzwyczajania się do pewnych rzeczy związanych z byciem w trasie i pracą w zespole trwał dość długo.

3. W „Me Myself & I”znalazłeś się z polecenia poprzedniego beatboxera. Było to dla Ciebie jakieś szczególne wyróżnienie?

Wyróżnienie może nie, ale było to miłe uczucie, gdy jednoznacznie oznajmił mi, że jestem jedynym który da sobie radę i wpasuje się w klimat zespołu. Wiesz, równie dobrze mógłby zadzwonić do kilkunastu innych beatboxerów, a jednak wybrał mnie. Samo „polecenie” to jednak nie wszystko. Musiałem w odpowiednim czasie nauczyć się aranżacji wszystkich utwórów zespołu, spotkać się z nimi w Warszawie i pokazać, że rzeczywiście się nadaję. Tego samego dnia nawiązaliśmy współpracę.

4. A jak wspominasz trasę po USA?

Świetna trasa! Nie tylko pod kątem koncertów, ale samego przebywania tam. Piękny kraj, świetni ludzie, tylko jedzenie średnie. Jako fan motoryzacji nie mogłem się przestać gapić na każdy przejeżdzający samochód. Mało tego, w środku trasy miałem urodziny, które (gdy wieść się rozniosła po naszych znajomych) trwały aż 4 dni! Nawet po jednym z koncertów przyjechał niespodziankowy tort i cała sala zaśpiewała mi Happy Birthday. To było niesamowite!

5. Jak odebrała Was publiczność zza oceanu?

Publiczność wspaniała, zawsze byliśmy przyjmowani bardzo ciepło, a nasza muzyka wywoływała spory podziw i budziła zainteresowanie. Koncert w Chicago np. zakończył się aż trzema bisami, bo ludzie chcieli nas więcej i więcej. Do dziś dostajemy wiadomości od członków polonii w Houston.
Czy koncerty, tłum fanów, występy w telewizji, to jest właśnie to, skąd czerpiesz moc?
Czerpię moc z wnętrza siebie. Nic „zewnętrznego” nie może mi dać takiej mocy, jak czysta pasja pochodząca z serca. Koncerty owszem, są satysfakcjonujące i dają wiele radości, ale prawdziwe źródło energii znajduję się we mnie.

6. Skąd w ogóle pomysł na beatbox?

Zawsze marzyła mi się perkusja, ale niestety większość życia mieszkałem w bloku. Jako, że w głównej mierze beatbox naśladuje dźwięki perkusji to postanowiłem pójść tą ścieżką.

7. Miałeś jakiegoś nauczyciela, u którego pobierałeś lekcje?

Przez pierwsze 3 lata nauki (2005-2008) uczyłem się sam, podpierając się jedynie pomocami od wokalistów w kwestii kontroli oddechu. Latem 2008 roku postanowiłem wyjechać na moje pierwsze warsztaty beatboxowe. Okazało się to dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Przez 5 dni odkryłem w sobie więcej dźwięków i technik niż przez rok ćwiczeń w domu. Od tamtego czasu brałem udział w paru innych warsztatach, które pomogły mi ukształtować własny, oryginalny styl. Myślę, że żaden beatboxer nie uczył się od jednego nauczyciela, bowiem my wszyscy inspirujemy się i uczymy od siebie nawzajem.

8. A skąd czerpiesz pomysły na dźwięki?

Beatbox jest interpretacją muzyki. Przykładowo, jeśli ktoś słucha dużo rytmicznej, elektronicznej muzyki, toteż takie dźwięki i patenty przekłada na beatbox. Niektóre dźwięki jednak powstają bardzo spontanicznie, w przypływie chwili. Nie raz włączałem dyktafon o 3 w nocy, bo akurat prawa półkula mózgu postanowiła coś wyczarować. Inne mogą się rodzić dość przypadkowo. Na przykład usiłowałem zrobić bas ustami, a po drodze „nawinął się” dźwięk wiertarki i tak już zostało.

9. Jak na Twoją pasję reaguje rodzina? Wspierają Cię, czy radzą, żebyś zajął się czymś poważniejszym?

Gdy zaczynałem, chodziłem jeszcze do gimnazjum. W tamtych czasach dla 14/15 letniego chłopaka priorytetem powinna być oczywiście nauka, a nie jakieś tam plucie pod nosem. Stąd spotykałem się ze sporą krytyką ze strony rodziców. To samo przechodziłem jeszcze w liceum, nawet gdy już zarabiałem pierwsze pieniądze na występach. Z kolei duże wsparcie w tym czasie okazywał mi mój dziadek, który sponsorował mi pierwsze niezbędne urządzenia do nagrywania beatboxu i ze zdumieniem słuchał o moich poczynaniach. Teraz jest oczywiście inaczej i wszyscy z najbliższej rodziny chwalą to co robię.

10. Co ze studiami? Planujesz wrócić na uczelnię?

Nie. To nie dla mnie. Za dużo poświęcania się za tak małą nagrodę.


11. A  jakie plany na najbliższe miesiące?


Osobiste – rózne projekty muzyczne z raperami z mojego rodzinnego miasta, zrobienie promo-video mnie jako beatboxera z ekipą filmową z Głogowa, ciągłe polepszanie i szlifowanie zarówno własnego beatboxu jak i produkcji muzyki. Marzy mi się też wziąć lekcje śpiewu, by wnieść beatbox na jeszcze wyższy poziom. Zespołowe – na pewno konkretna promocja ostatniej płyty, dlatego też czeka nas sporo koncertów. Dodatkowo też praca nad kolejną, nową płytą, ale szczegółów nie zdradzam.




Realizujcie swoje marzenia! Wierzcie w siebie i dążcie do celów, jakie sobie wyznaczycie. Jeśli naprawdę czegoś pragniecie - osiągniecie to!


Sandra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz