niedziela, 10 marca 2013

Kultura: Strażnicy marzeń małych i dużych.


Jeśli ktoś twierdził, że dobre animacje się skończyły to niech chwilę poczeka, bo Dreamworks ma na to receptę. Są nią Strażnicy marzeń w reżyserii Petera Ramseya. 
Pierwszy raz od średniowiecza Mrok - pan strachu i ciemności, próbuje zagrozić Strażnikom marzeń - Święty Mikołaj, Wielkanocny Zając, Wróżka Zębuszka i Piasek. Jego cel jest jeden, opanować świat i czerpać przyjemność z dziecięcego strachu. Aby tego dokonać musi sprawić, aby dzieci kolejno przestały wierzyć w ikony ich dzieciństwa. Żeby powstrzymać go Strażnicy muszą przekonać niepokornego buntownika Jacka Mroza, że musi im pomóc i jest jednym z nich. Niestety chłopiec nie zamierza im pomóc, gdyż dzieci w niego nie wierzą, a on sam nie zna odpowiedzi na pytanie dlaczego został wybrany na pana mrozu i śniegu. Dopiero chęć odkrycia prawdy o swojej przeszłości zmusi go do pomocy. Nie obędzie się bez małej rozróby.

Z pozoru banalna historia o poszukiwaniu samego siebie, pracy zespołowej i szukaniu małych radości w tym, co robimy na co dzień. Rutyna dopada nie tylko zwykłych maluczkich, dotyczy to tak samo Świętego Mikołajka, który przez cały rok dogląda swoich podopiecznych przy przygotowaniach do najważniejszego dnia w roku; Zębuszki, której Mleczuski muszę na czas podmienić ząbki dzieci na pieniążka czy Zająca, który musi dopilnować pomalowania jajek na Wielkanoc. Gdzieś w tym wszystkim zgubili radość jaką czerpią z przynoszenia szczęścia wśród małych pociech. Tylko Mróz beztrosko spędza czas dając radość dzieciom.


Film osadzony jest w konwencji fantasy - drużyna walczy ze złem. Modyfikacji i uwspółcześnienie uległy postacie, w które wierzyło się w dzieciństwie. Święty Mikołaj wyglądający niczym car rosyjski z tatuażami i maczetami i Zając wielkości kangura z bumerangiem mogą przerazić najmłodszych. Równoważą to pocieszny Piasek przedstawiony jako złoty, dobroduszny grubasek, który potrafi przyłożyć jak trzeba i urocza Zębuszka trochę przypominająca skrzyżowanie papugi z kolibrem. Powiewem młodości jest psotny Jack, który nie przypomina Dziadka Mroza.


Animacja jest cudowna pod względem wizualnym, barwny świat pełen magii. Na pewno ucieszy to dziecięce oko, tym bardziej że film jest przystosowany do wyświetlania w technologii 3D. Producenci postawili raczej na humor sytuacyjny niż dialogowy. W fabryce Świętego Mikołaja nie pracują Elfy tylko Yeti, jeden z nich ciągle maluje zabawki nie na ten kolor co trzeba. Inną sceną humorystyczną jest wyścig o to kto zbierze więcej zębów. Niestety dzieci mogą być przerażone scenami bójek, które mocno dynamizują akcję, jednak zabrakło w nich finezji i wyważenia. Twórcy zapomnieli o tym, że tworzą film również dla najmłodszych.
Jeśli chodzi o warstwę muzyczną to są to proste komplikacje dźwiękowe bez tekstu, brakuje jakiejś konkretnej piosenki która zdecydowanie kojarzyłaby się ze Strażnikami marzeń.

Film zdecydowanie zaskarbił sobie serca dużych i małych. I mimo, że nie do końca wykorzystał potencjał historii - wiara dzieci w postacie zależna jest od tego czy uzyskują od nich wystarczający dowód materialistyczny. Plusik za brak wątku miłosnego. Osobiście polecam.

Tytuł: Strażnicy marzeń
Kraj i rok produkcji: USA  2012
Reżyseria: Peter Ramsey
Czas filmu: 97 minut
Paula

1 komentarz:

  1. zapowiada się ciekawie... chociaż kreska wydaje się trochę ciężka, ale możliwe, że akcja to nadrobi ;) recenzja ciekawa, tylko zabrakło mi trochę komentarza na ten temat z twojej strony ;)

    OdpowiedzUsuń